wtorek, 4 marca 2014

Na św. Kazimierza

4 marca obchodzimy święto św. Kazimierza, patrona Polski i Litwy. W tym właśnie dniu, w 1484 roku, a więc 530 lat temu, zmarł nasz święty Rodak, mając zaledwie 26 lat.

Kult, jaki spontanicznie rozwinął się po śmierci Świętego, najlepiej świadczy o tym, że była ona pożyteczna. Jesteśmy pewni, że wielu ludzi dzięki świadectwu życia Kazimierza mogło utwierdzić się na drodze świętości lub też nawrócić się. Jest to więc pierwsze przesłanie, jakie wypływa z tego dzisiejszego święta: Bóg ma na wszystko swój czas, zawsze najlepszy, zawsze służący zbawieniu człowieka. Choć to często dla nas niepojęte, owszem, trudne, to na końcu z Bożego działania rodzą się wspaniałe owoce. Nawet śmierć kogoś świętego, widziana jako Boża wola – bo Bóg czyni jedynie rzeczy dobre – rodzi wiele cudów.

Św. Kazimierz, pomimo pewnej dziejowej przepaści, jest – tak jak każdy święty – konkretnym znakiem, wskazówką. Boże dzieło w nim dokonane rozbłyska światłem, którego blask nie gaśnie wraz z upływem wieków. Takim ważnym znakiem jest dla nas wolność św. Kazimierza od przywiązań do rzeczy materialnych. Choć jego proweniencja pozwalała mu na życie na wysokim poziomie, on poprzestawał na tym, co konieczne; z korzyści, jakie przynosiło mu królewskie pochodzenie, nie czynił żadnej karty przetargowej ani też nie traktował tego jako taryfy ulgowej. Według tradycji, można było zobaczyć św. Kazimierza pośród ubogich, jako tego, który im służy i pomaga. Według tradycji miał sam tak o sobie mówić: „królewicz nie może nic przystojniejszego czynić, jak w ubogich służyć samemu Chrystusowi”. Nieobce mu były również pokutne praktyki, jak noszenie włosienicy, spanie na podłodze, długie posty, pogarda dla zaszczytów, itd. Ale przede wszystkim trwał on na długiej modlitwie przed Najświętszym Sakramentem. To bowiem z relacji z Chrystusem, bardzo osobistej, rodzą się wszystkie dobre czyny; ona jest tym zasianym nasieniem, które później wydaje owoce. Jest więc i kolejne przesłanie skierowane dla nas od Świętego: Żyj w prostocie, dostrzegaj zawsze wokół potrzebujących, nie szczędź czasu na modlitwę, ona bowiem jest źródłem dobrego życia.

W dzisiejszej Liturgii Słowa, znamienny jest refren Psalmu 16, który wspólnie powtarzamy: „Pan mym dziedzictwem, moim przeznaczeniem”. Mesjański psalm odnoszony jest przede wszystkim do Chrystusa, który po spełnieniu misterium paschalnego otrzymuje nagrodę „wiecznej rozkoszy po Twojej [Boga] prawicy” (Ps 16, 11); Chrystus to ten, którego ciało nie uległo skażeniu w grobie (por. Ps 16, 10). Nadzieja ta przepełniała z pewnością serce św. Kazimierza. Czyny, jakich dokonywał w swoim krótkim przecież życiu, świadczą o tym, że był zorientowany ku tym „wiecznym radościom”. W tym kontekście trzeba nam nieustannie pytać się: do czego lgnie moje serce? Czy znajduję choć moment w moim nerwowym, pracowitym dniu, aby myśleć i pragnąć „wiecznych radości”?

Naszego Patrona możemy również lepiej zobaczyć w świetle Ewangelii. Jezus w Wieczerniku pozostawia swoim uczniom, a więc i wszystkim dzieciom Kościoła, testament w formie przykazania miłości. Ona będzie odtąd znakiem rozpoznawczym chrześcijan: bezwarunkowa miłość wobec bliźniego. Jezus mówi, że to On sam wybiera uczniów i przeznacza ich, aby przynosili owoc (por. J 15, 16). Ale ten owoc, czyli wiara w Zbawiciela i podążanie za Nim, jest możliwy tylko wówczas, gdy uczeń Chrystusa jest autentyczny, wiarygodny. Miłość właśnie – taka, o jakiej mówił Pan i którą sam objawił na drzewie krzyża – jest poświadczeniem gloszonej prawdy. Nie głoszę Jezusa, aby mieć z tego jakieś wymierne korzyści, bo często będzie przeciwnie – spotka mnie odrzucenie. To, co posiadam, co mogę zaoferować człowiekowi, to tylko i aż Ewangelia oraz świadectwo mojego życia – nieustannego powracania do Pana. Zdolność do praktykowania przykazania miłości – wyznacznika chrześcijaństwa – to nie owoc narzuconego z góry moralizmu, lecz dzieło Ducha Świętego. Dzięki słuchaniu Bożego słowa, celebracji sakramentów – których szczytem jest Eucharystia – oraz modlitwie stopniowo uzdalnia nas On do miłowania na wzór Chrystusa, upodabniając nas do Niego.

Przykazanie miłości znalazło swoje wypełnienie również w życiu św. Kazimierza. Zafascynowany Bogiem czynił to, co możliwe, aby ludzie poznali i pokochali Chrystusa. Może nawet nie mówiąc o tym wprost, lecz po prostu pełniąc czyny miłosierdzia, sprawiał, że ludzkie serca się przemieniały, że odnajdywały swoje ukojenie w Zbawicielu. Niewątpliwie królewskie pochodzenie Kazimierza pomagało mu docierać do wielu ludzi. Naturalny autorytet, jaki dawała mu jego pozycja, mógł otwierać niejedne drzwi, a na pewno musiał prowokować pytania: „Jeśli ty, choć jesteś królewiczem, tak się poświęcasz dla Boga i bliźniego, to w tym musi coś być…”. Władza, która służy, która dostrzega potrzeby tych będących najniżej, to ideał dla rządzących wszystkich czasów. Św. Kazimierz, choć nie był królem, to jednak mógłby niewątpliwie być nauczycielem naszych politycznych elit, gdyż pokazuje swoim przykładem, co tak naprawdę znaczy słowo „rządzić”. Gdy ludzie zobaczą, że ktoś ich kocha, że rządzi, bo chce im służyć, że jest autentyczny, że szuka dobra innych…, to za wszystko, co robi, spotka go podwójna wdzięczność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

zostaw ślad...